Początek stycznia rozkochał mnie w zimie. Spadł śnieg, chwycił mróz, mroźne poranki zaczęły zaskakiwać teksturami zmrożonych szyb i kałuż. Dwa tygodnie temu przytrafiła nam się prawdziwa szadź - kiedy zobaczyłam ten znaczek podkreślonej chmurki w pogodowej aplikacji w moim telefonie wiedziałam, że poranek będzie zjawiskiem. Dobrze, że posłuchałam intuicji i naładowałam baterię do aparatu.
Obudziłam się w innym świecie - w świecie z kryształu, z diamentowymi drzewami, z jednakowo białymi, matowymi samochodami jakby wyciągniętymi żywcem z programu do animacji 3D. Sunęłam powoli przez miasto w zachwycie, a za miastem zaparkowałam samochód pod lasem i poszłam fotografować.
Kiedy wróciłam ze zdjęć z przemarzniętymi palcami i nosem, pokroiłam jedną, wielką bulwę batata w łódeczki. Moje dzieci uwielbiają frytki z warzyw, więc rozgrzałam piekarnik i wrzuciłam na blachę batat z garam masalą i dorzuciłam korzeń pietruszki. W domu zrobiło się jeszcze cieplej od zapachu przypraw, a ja po raz kolejny w styczniu zakochałam się w zimie.
Frytki z batatów
- 1 duża bulwa batata
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- 1 łyżeczka przyprawy garam masala
- 1 łyżeczka papryki słodkiej
- sól, pieprz
- kilka kropel soku z cytryny
- dowolny ser owczy(feta, bryndza)
- łyżka nasion słonecznika
Batata obieramy i kroimy w łódeczki. Wrzucamy do miski, dodajemy oliwę i przyprawy, mieszamy.
Blachę wykładamy papierem do pieczenia i układamy na nim kawałki batatów.
Pieczemy 30 minut w temperaturze 190 st.C.
Słonecznik prażymy na suchej patelni.
Upieczone bataty przekładamy na talerz, posypujemy słonecznikiem i pokruszoną fetą. Skrapiamy lekko sokiem z cytryny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz