18 lutego 2019

Śląska Prohibicja






Zapraszam Was dzisiaj do wyjątkowego miejsca na mapie kulinarnej Katowic, mieszczącego się w zabytkowej dzielnicy Nikiszowiec, w której czas jakby zatrzymał się na początkach ubiegłego wieku.

To robotnicze osiedle powstałe przy szybie "Nickisch", należącego do kopalni "Giesche", zaprojektowane zostało przez Georga i Emila Zillmannów. Składało się z 1000 mieszkań, parku, budynków administracyjnych, cechowni, łaźni dla górników, domu noclegowego, kościoła, gospody, sklepów, pralni oraz szkoły z mieszkaniami dla nauczycieli. Poszczególne, trzykondygnacyjne domy mieszkalne zaaranżowane są w pierścieniowe czteroboki i łączą się ze sobą uroczymi, zadaszonymi mostkami przerzuconymi nad ulicami. W podwórzach domów znajdowały się dawniej pomieszczenia gospodarcze: komórki, chlewiki, a nawet piece do wypieku chleba, a typowe mieszkanie składa się z 2 izb z kuchnią i ma powierzchnię ponad 60m². Całość osiedla, zbudowana jest z czerwonej cegły, z charakterystycznymi łukami nad drzwiami i oknami, wykuszami i portalami wejściowymi. Z lotu ptaka przypomina amfiteatr, którego centrum stanowi plac Wyzwolenia. Zaledwie 300 metrów stąd, w 100-letnim, odrestaurowanym budynku po hotelu robotniczym mieści się Śląska Prohibicja. Wchodząc przez drzwi lokalu, przeniesiecie się, trochę jak w bajce, z surowego, urokliwego i ubogiego klimatu zabytkowego Nikisza wprost do ciepłego, klimatycznego i urządzonego z rozmachem miejsca, w którym zadbano o każdy, dosłownie każdy detal.





Klimat tego miejsca to coś, czego trzeba doświadczyć - jest ciepły, komfortowy, a wnętrza -  jasne dzięki wielkim oknom - urządzone są eklektycznie. Pełne zakamarków i różnych ciekawostek zachęcają do eksploracji. To restauracja, z której nie chce się wychodzić, a odczucie to wzmacnia obsługa: przyjazna, uśmiechnięta i bezpretensjonalna. 

Urzekło mnie to, że tak wiele dobrego udało się zachować przy odnawianiu tego lokalu zbudowanego na początku XX w. Za barem widzimy więc półki z alkoholem zamontowane na zachowanym i odrestaurowanym oknie, które staje się ozdobną ścianą, a po jego drugiej stronie widzimy prześwit imponującej spiżarni, do której mogą zajrzeć goście: tam znajdziecie przetwory przygotowane przez kuchnię Śląskiej Prohibicji, wykorzystywane do serwowanych potraw, tam też znajdziecie lodówkę z mięsem, które jest sezonowane na miejscu. Imponuje holistyczne podejście do prowadzenia restauracji, szacunek do produktu, do tradycji lokalnej, do pór roku i wykorzystania przestrzeni do maksimum.








Na głównej sali znajduje się kilkanaście stolików, a także scena z fortepianem, gdzie w weekendy organizowane są koncerty, spektakle teatralne i występy kabaretowe. Przestrzeń wypełniona jest książkami, gustownymi bibelotami, a na ścianach wiszą grafiki - to wszystko tworzy komfortową, ciepłą przestrzeń, w której aż chce się zwolnić, rozsiąść, delektować. Tuż przy głównej sali zamknięte za pięknymi, przeszklonymi drzwiami, znajdują się dwie jasne sale VIP, gdzie możecie zorganizować kameralne przyjęcie urodzinowe, kolację w gronie bliskich czy też lunch biznesowy.




Bardzo pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie osobna, oddzielona, duża sala, znajdująca się po drugiej stronie baru. Tam zorganizowany jest kącik z zabawkami dla dzieci, do dyspozycji jest kilkanaście krzesełek do karmienia, a w rogu stoi piękne pianino, przy którym nie raz siadają co odważniejsi goście. To wyjątkowe, że w tym przepięknym miejscu, znalazł się nie kąt, ale cała wielka sala, przeznaczona dla rodzin z maluchami, gdzie można zjeść, odpocząć nie przeszkadzając przy tym innym gościom znajdującym się w restauracji - często spotykających się tutaj w sprawach biznesowych.
Sama przyznaję, że nie raz rezygnowałam z wyjścia do restauracji z maluchami, tylko z tego względu - aby oszczędzić sobie, dzieciom i innym gościom stresu, bo przy największych staraniach dzieci potrafią być nieprzewidywalne w reakcjach i trudno od nich oczekiwać 100% opanowania, porównywalnego do zachowania dorosłego w miejscach publicznych.

Oczywiście, są przypadki kiedy to rodzice nie reagują właściwie, jednak najczęściej niestety brakuje dobrze zorganizowanej przestrzeni, oddzielonej od reszty lokalu, ale jednocześnie nie "osieroconej" - tak samo przyjemnej, dopieszczonej jak reszta, z ciekawym kącikiem dla dzieci. W Śląskiej Prohibicji, mam wrażenie, że tak właśnie przemyślano obecność rodzin z dziećmi: z otwartością i sprytem. Za to ogromny plus!




Przejdźmy do meritum, czyli do jedzenia :) Restauracji przewodzi urzekająca Magdalena Nowaczewska, finalistka 5 edycji Masterchef Polska, którą z występów na ekranie zapamiętałam jako osobę tryskającą energią, optymizmem i otwartością do ludzi. To, co prezentuje Chef Magdalena to kuchnia prosta, lokalna, bo czerpiąca ze śląskiej tradycji, sezonowa, wydobywająca z prostych połączeń maksimum smaku, dopieszczona i sformułowana w postaci pięknie podanych dań. Wszystko to, co tak bardzo cenię w gotowaniu.

Karta menu nie jest przesadnie rozbudowana: po trzy propozycje przystawek i dań dla dzieci, po dwie propozycje: sałat, zup, dań wege i dań rybnych oraz po cztery propozycje deserów. Najwięcej do wyboru jest dań głównych, z mięsem i drobiem. Lubię takie uproszczone decyzje, wybrałam więc krem z buraków oraz ravioli z dynią z sezonowej wkładki, które nazywane są tutaj po swojsku: ulepcami. 

Buracznik z jabłkiem, malinami i wędzonym twarogiem to talerz amarantowego kremu buraczanego, którego smak wspaniale podbija smak malin. Na dnie zanurzone są kluseczki z wędzonego twarogu, idealnie komponujące się z kremem. Do zupy podawane są rustykalne grzanki z razowego chleba.




Ulepce, czyli ravioli z dynią to misterną kompozycją delikatnych akcentów smakowych,  koronkowa robota na dosyć przaśnym temacie jakim są pierożki. Zachwyciło mnie to, że tak można podać takie proste danie. Wbrew pozorom, nie odczułam tutaj przesytu smaków: ravioli wypełnione dynią i masłem orzechowym, posypane kruszonka z orzechów laskowych, ze wstążkami marynowanej, pikantnej dyni oraz parmezanu.




Po oprowadzaniu po lokalu, sesji zdjęciowej i degustacji kremu oraz ulepców, na deser nie starczyło już czasu i miejsca ;), ale na pewno tutaj wrócę. W karcie bowiem widnieje rubryka "torty z szafy" i faktycznie, możecie wybrać sobie porcje deseru z gabloty znajdującej się w głównej sali. Ja, dzięki uprzejmości menadżerki oraz kelnera, mogłam na chwilę zajrzeć do cukierni, która znajduje się na terenie lokalu! Tak jest, wszystkie cukiernicze cuda wyrabiane są na miejscu, podobnie jak przetwory, natomiast w planach jest zagospodarowanie terenu w obrębie podwórza, w którym powstanie nie tylko letni ogródek, ale też szklarnia i mały sad!

Kibicuję więc Śląska Prohibicjo i czekam na rozwój pozytywnych wypadków, a Wam polecam to miejsce i zapraszam do komentowania: odpowiem na pytania i chętnie poznam Wasze opinie.

Ula :*


-
Śląska Prohibicja
ul Krawczyka 1
Katowice-Nikiszowiec

strona www
facebook
instagram





Brak komentarzy: