7 października 2008

Z tęsknoty za daleką północą..

..zrobiłam dzisiaj szwedzki obiad. Co do obiadu to się zaraz rozpiszę, natomiast co do tęsknoty, to muszę zdradzić pewna anomalię mojego charakteru. Otóż, tak jak większość ludzi w tej strefie klimatycznej, o tej porze roku zaczyna tęsknić za ciepłym, południowym słońcem, tak ja, dziwacznie, tęsknię za północą. Nie dość, że tęsknię za nią cały czas to jesienią i zimą tak już obłędnie.
Zastanawiałam się więc skąd w ogóle to upodobanie w Skandynawii i oto moje wnioski
- dzika, surowa przyroda, krajobrazy ascetyczne a zarazem bardzo zmysłowe (czy ktoś tak jak ja uważa, że kamień ma aksamitną, miękką fakturę; że ostre i chłodne powietrze potrafi pieścić twarz a najbardziej luksusowa pościel to pachnący lasem mech?)
- afirmacja przestrzeni, powietrza, miejsca do życia - będąc tam zawsze odczuwałam, że nawet najmniejsze mieszkanko może być wystarczająco przestrzenne aby człowiek a nie jego wystrój był jego najważniejszym elementem;
- duże wyczucie estetyki, dbałość o otoczenie, niemal drobiazgowość - to wszystko aby życie uczynić milszym,
- zabawny, śpiewny język (szwedzki i norweski, choć ten drugi wydawał mi się nieco twardszy);
- wyobrażenie drewnianego domu, pokrytego śniegiem, z wnętrzem skromnym acz bardzo gustownym, czerwony sweter w białe snieżki (hihi) i kubek parującego gloggu - aż mi się cieplej i przytulniej robi w moim niewyremontowanym domu :)

Hmm..a może tęsknię tak przede wszystkim dlatego, że pięć lat temu wyjeżdżając na warsztaty do Goeteborga, tuz przed wejściem do autobusu usłyszałam pierwsze "kocham Cię" od męża. On został w Polsce, ja natomiast zabrałam te słowa ze sobą i tak chodziłam sobie z nimi po pięknym portowym mieście, uskrzydlona, przeglądając się w wodzie, wystawach sklepowych i spojrzeniach mijających mnie ludzi. Mój telefon ciągle był przepełniony czułymi wiadomościami - by je odczytać nie zawsze mogłam się skupić na otoczeniu.
Nie szkodzi. Myślę, że jeszcze tam pojedziemy, razem :)

1. Wydział Sztuk Pięknych i Użytkowych Uniwersytetu w Göteborgu, w którym gościliśmy
2. Ja zatopiona w lekturze smsów 3. Port tuz przed powrotem 4. Oswojone mewy, chyba polskie :)

Pięć lat to kawał czasu - przepaść nie tylko czasowa ale i fotograficzna, także zdjęcia skromne, czego bardzo żałuję (ja tak jakoś z wiekiem zaczynam przywiązywać wagę do upamiętniania chwil).

5 komentarzy:

Liska pisze...

Piękna historia. Podzielam Twoją miłość do tamtych rejonów, bo choć jeszcze nie byłam w Skandynawii, to bardzo mnie tam ciągnie. Uświadomiłam sobie, że chyba dokładnie z takich samych powodów, o których piszesz. Zdjęcia ziemniaków (i nie tylko;-) urocze.

Aaricia pisze...

Czyżbyś też uważała, że kamień ma miłą fakturę a lesny mech i ostre powietrze mogą być zmysłowe?? Jakoś raźniej się poczułam :)
Szczerze polecam Skandynawię - byłam tam zaledwie trzy razy (Oslo, Sztokholm - cudowne miasto i Goeteborg) ale marzę o kolejnych wyprawach, może tym razem dalej na północ..

Bea pisze...

Aaricio, i ja kocham Skandynawie! choc najmniej tesknie za ich zimowym klimatem ;) I tak, stanowczo tak, kamienie maja mila fakture a mech jest zdecydowanie bardzo zmyslowy :)

Aaricia pisze...

Bea, jakie to miłe spotykać osoby, które mają podobne tęsknoty w sercu :)
A co do Skandynawskiej zimy - niestety nie przeżyłam na własnej skórze, więc może nie wyobrażam sobie tego ekstremum :)

Bea pisze...

Ja tez nie przezylam na wlasnej skorze, ale jako ze ogolnie za zimnem nie przepadam, to wole nie testowac ;) Za to uwielbiam zimowe pejzaze, drzewa pokryte snieznymi czapami, kocham te magiczna, bajkowa aure.